„Gazeta Wyborcza” nr 271 (10159), 22 listopada 2022 (wtorek), s. 14 (dział „Opinie”)

Do funkcjonariuszy na granicy polsko-białoruskiej

Jacek Kubiak

Nie musicie wykonywać rozkazów niezgodnych z przepisami

(tytuł w wersji on-line: Do funkcjonariuszy na granicy polsko-białoruskiej: nie musicie wykonywać rozkazów niezgodnych z przepisami)

21.11.2022, 16:17

https://wyborcza.pl/7,75968,29165704,do-funkcjonariuszy-na-granicy-polsko-bialoruskiej-nie-musicie.html

16.02.2022, budowa płotu na granicy polsko-białoruskiej. (Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Wyborcza.pl)

W 1987 r. Jan Błoński opublikował artykuł „Biedni Polacy patrzą na Getto”. Za kilka lat znowu ktoś będzie pisał artykuł, tym razem o nas: „Biedni Polacy patrzą na granicę”.

Na polsko-białoruskiej granicy ciągle umierają ludzie. Między innymi z powodu pushbacków stosowanych przez polskich pograniczników. Nieznany jest los sudańskiego chłopaka, któremu stopy przymarzły do butów. Nie możemy na to patrzeć i milczeć.

Ponad rok temu, 9 września 2021 r., opublikowałem na łamach „Gazety Wyborczej” artykuł pt. „Dobrzy ludzie i brudna robota”. Dotyczył on socjologicznego studium Everetta C. Hughesa z 1962 r. o reakcjach narodu niemieckiego w trakcie Holocaustu. Artykuł Hughesa mówi jednak nie tylko o Niemcach, ale w ogóle o ludziach postawionych w sytuacji podobnej do tej, jaką wywołał Hitler w III Rzeszy i na obszarach okupowanych w czasie II wojny światowej. Mój tekst był paralelą na temat kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej.

Teraz, po roku, gdy mamy za sobą kolejne tragedie na naszej wschodniej granicy, powtórzę tylko główną tezę artykułu, który wówczas podsunęła mi socjolożka Izabela Wagner (nb. autorka słynnej książki „Bauman. Biografia”). Izabela napisała do mnie, przysyłając artykuł Hughesa: „Przeczytaj to, przecież nie czytasz do porannej kawy publikacji socjologicznych i to sprzed 60 laty”.

Winni są „dobrzy ludzie”

Otóż Hughes obarcza odpowiedzialnością za tragedie humanitarne „dobrych ludzi” wykonujących tylko swoją codzienną robotę. Mechanizm socjologiczny tego de facto współudziału w zbrodni dotyczy zaś podziału na własną i zewnętrzną grupę społeczną. „Dobrzy ludzie” chronią członków własnej grupy, losy obcych są im właśnie… obce. Nie trzeba strzelać do innych albo wywozić ich na mróz, aby nosić w sobie współwinę. Nie wiem, jak państwo, ale ja tę współwinę odczuwam.

Sudańczyk ze stopami przymarzniętymi do butów, który zaginął gdzieś w Podlaskiem, musi przypominać nam, że wszyscy jesteśmy materiałem na „dobrych ludzi”. A my, Polacy, mamy przecież już za sobą wspólne doświadczenia tego typu. Analizował je choćby artykuł Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na Getto” z „Tygodnika Powszechnego” z 1987 r. Wydawałoby się, że przerobiliśmy ten temat, odreagowując nasze świadectwo i naszą bezsilność z czasów Holocaustu. Okazuje się, że odrobienie tej lekcji, choć wydawało nam się piekielnie trudne w 1987 r., było jednak dość łatwe w porównaniu z dzisiejszą sytuacją, w której realnym Sudańczykom przymarzają buty do nóg. Bo to się dzieje tu i teraz.

Nasuwa się pytanie, ile zrozumieliśmy z lekcji humanizmu wygłoszonych przez Hughesa 60 lat temu i przez Błońskiego 35 lat temu? Myślę, że jednak bardzo mało. Wszyscy jesteśmy „dobrymi ludźmi” i „biednymi Polakami” patrzącymi na ludzkie tragedie i mówiącymi sobie, że przecież nie możemy nic w tej sprawie zrobić. Jeśli rzeczywiście nie możemy nic zrobić, to przynajmniej nazwijmy zło złem.

Biedni Polacy patrzą na granicę

Za kilka lat znowu ktoś będzie pisał artykuł „Biedni Polacy patrzą na granicę” – tym razem o nas. Po to, abyśmy mogli lepiej odrobić lekcję ekspiacji i oczyszczenia jako świadkowie zbrodni. Takich sytuacji i takich Sudańczyków z przymarzniętymi do butów stopami będzie nieuchronnie przybywało. Czy naszą jedyną reakcją będą nowe artykuły w prasie?

Pozostaje jeszcze pytanie, po co dziś pisać takie teksty. Nie każdy ma takie szczęście, aby trafić na topiących się w bagnie migrantów i pomagać przy ich ratowaniu, a potem odpowiadać w sądzie za znieważenie funkcjonariusza policji podczas tej czynności, jak Ela Podleśna, którą tu przy okazji pozdrawiam i z całego serca popieram. Nie wzywam też nikogo, aby jechał na wschodnią granicę ratować migrantów, tak jak Ela. Niewiele możemy tam zrobić.

Odwołuję się natomiast do sumień funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji. Nie musicie wykonywać rozkazów niezgodnych z przepisami. Istnieją obowiązujące Polskę procedury postępowania z migrantami. Wystarczy ich przestrzeganie.

Ale wiem z artykułu Hughesa, że trudno jest wyrwać się z matni przestrzegania dobra wyłącznie wewnętrznej grupy. Tylko że bycie człowiekiem to między innymi umiejętność zobaczenia innego człowieka. Również w obcym.

Jacek Kubiak jest profesorem biologii, pracuje we Francji we wspólnym instytucie Krajowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) i Uniwersytetu w Rennes 1.